sobota, 12 maja 2012

La poupée morte

Brodate lasem oblicze Mazur, nigdy nienasycone chlebem dzioby kaczek, jeziora łabędzie, fluorescencyjne pola rzepaku, domek na skraju lasu - to wszystko dawka szczęścia, jaką właśnie zażywam. Taka post-majówka, poza tłumem, wrzaskiem i... niestety słońcem! Wczoraj wyczerpało swój limit i ładuje baterie głęboko schowane za chmurami. Szkoda, bo w walizce mam głównie szorty, letnie sukienki, strój do kąpieli, sandały... Wczoraj wieczorem, podczas małego foto-spaceru wzdłuż jeziora, otoczenie zachwycało niecodziennymi kolorami. Burzowy horyzont w barwach siniaka niesamowicie kontrastował z neonowymi bojami wytyczającymi tor wyścigowy dla kajakarzy. Budyniowe cumulusy przypominające cukrową watę ustąpiły miejsca deszczowej szarudze i droga powrotna była niemrawą ucieczką przed ulewą. Na szczęście nie jestem dziewczyną z cukru i dotarłam do domu w jednym kawałku. ;) Ciepły deszcz był miłym doznaniem, szkoda, że nie można powiedzieć tego samego o dzisiejszej mżawce. 
Zdjęcia nie są w pełni profesjonalne, główne dlatego, że żadna ze mnie modelka - do tego plasterki na dłoniach i stopach (ach, kilka razy wczoraj zmieniałam buty!) i oparzenie na nodze - ponad tydzień temu nie omieszkałam sprawdzić, co to znaczy wylać na siebie wrzątek. Warto w takiej sytuacji pamiętać, by długo trzymać oparzoną część ciała pod zimnym strumieniem wody. Podobno też trzeba udać, że to kromka chleba i posmarować masłem. ;)


Szorty / shorts - Topshop, top - Gap, koronkowa bluzka / blouse - Stradivarius, kurtka / jacket - H&M Fashion against Aids collection, buty / shoes - Nine West, torba / bag - Jacqueline Riu, pasek / belt - Dorothy Perkins

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz