wtorek, 29 maja 2012

sezon na SHorty, sezon na SHparagi

(Wreszcie "wyćwiekowałam" swoje wybielane DIY szorty - takie własnoręcznie sporządzone noszą się z większą przyjemnością. Ale co ja o szortach - niech będzie o szparagach!)




I znów po weekendzie, i po studiach w Krakowie, i znów wieczór. Choć dni coraz dłuższe, to i tak śmigają z prędkością światła. Dzisiaj trochę się zastanawiałam nad tym dokąd zmierza ten blog, ale na razie się toczy więc chyba nie jest z nim najgorzej. Pierwsze lody przełamane, pierwsze zażenowanie przed napisaniem i opublikowaniem - przeminęło z chłodnym wiatrem minionego niżu. Teraz już wiem, że to nie jest wielkie halo, po prostu sobie piszę, po prostu wrzucam zdjęcia i ludzie po prostu to czytają i na to patrzą. Nawet już zdążyłam zebrać kilka ciepłych słów, które przyjęłam z niemałym zaskoczeniem - więc jak to, jednak nie jestem tu sama? Dziękuję tak czy siak.
Nikt nie powiedział, że będzie to blog monotematyczny - nie należę do osób, które mogą gadać tylko o jednym. Z drugiej strony nie chcę też gadać o wszystkim - bo to zazwyczaj pisanie o niczym. Chcę, by było tak, jaka jestem ja - to, co w danej chwili mnie zajmuje, będzie miało tu swoje odbicie. Powiedzmy - takie echa codziennego życia - kalejdoskop dni, mozaika przeżyć i emocji. Czemu więc nie może być też trochę o kuchni? Albo - od kuchni.


Weekend minął pod znakiem świętowania, gotowania, nagminnego łamania jednego z grzechów głównych (czyli zatracenia złotego umiaru w jedzeniu i piciu) i dla niektórych z gości poniekąd pod znakiem zapytania - po części za sprawą nieumiarkowanego spożycia trunków. A to wszystko - jak już wspominałam przez imieniny mamy, w przygotowaniach do których brałam czynny udział. Podczas gdy spożywanie pyszności i innych słodkości za potrzebą poskromienia głodu to proza życia, gotowanie i kulinarne prze-twory to czysta poezja! Uwielbiam wyżywać się w ten właśnie sposób. Choć powołanie do samodzielnych eksperymentów w kuchni odkryłam stosunkowo późno - ku zaskoczeniu mamy, która nigdy nie posądzałaby mnie o to (jako dziecko stroniłam raczej od kuchennych robót, preferowałam przyjść na gotowe) - stało się to jedną z moich większych pasji. Może dlatego, że nigdy nie musiałam postrzegać tego jako przykry obowiązek (znowu: dzięki mamo) - nigdy też mi to nie zbrzydło i nie byłam zrażona do płakania przy cebuli, spażenia się karmelem czy ryzyka niepowodzenia. Nie mogę powiedzieć, że jestem doświadczona w tej materii - bo nie jestem, wciąż się uczę - ale na tym polega nie tylko kuchnia, ale całe życie, więc bez sensu znów się tłumaczę. Wciąż cieszę się z małych sukcesów - takim była między innymi 7. próba pizzy na cienkim cieście, po wielu zmaganiach i niesfornych drożdżach wkońcu wyszła z pieca cienka i pyszna, bo domowa. Takim przełomem było również lepienie pierogów - wbrew zasłyszanym zniechęcającym pogłoskom okazało się to wciągające i satysfakcjonujące (kto wie, może tylko za pierwszym razem takie się wydaje). Na imieniny mamy upiekłam nie tylko swoje standardowe ciasto - banalnie proste (i jedyne jakie dotąd umiem zrobić - choć szczerze, nie mam w tym kierunku wielkich ambicji - zwyczajnie nie jestem ciasteczkowym potworem) - "murzynek" z polewą z chili, ale także przygotowałam szpinakowo-czosnkowo-rukolową sałatkę oraz szparagi pod beszamelem.

Uwielbiam zielone szparagi. A oto jak stworzyc takowe pod beszamelową pierzynką!
Twarde końcówki należy przyciąć, szparagi podgotować przez 5 minut 
w osolonej i posłodzonej zarazem wodzie. 
Następnie włożyć do żaroodpornego naczynia wysmarowanego masłem i zalać beszamelem, 
od którego jestem podobno specjalistką 
(roztopić 2 łyżki masła, wymieszać z 2 łyżkami mąki i zrobić zasmażkę; 
gdy zbieleje dodać ciurkiem 2 szklanki mleka, 
doprawić wedle uznania solą, piepszem i gałką muszkatołową; 
energicznie mieszać aż zgęstnieje). 
Na wierzch rozbijam jajko. Piekę ok. 15-20 minut. 
Gotowe posypuję szczypiorkiem - to jest banał, nie jakiś popisowy numer, ale jest pyszne. :)









3 komentarze:

  1. Kasiu - nie będzie chyba nowiną dla Ciebie, bo myślę,że nie tylko ja to zauważam i słyszalas zapewne wielokrotnie ,ze świetnie piszesz - tak, świetnie piszesz! Pisz zatem, bo robisz to fajnie i fajnie się to czyta! Pisz.. Pisz po prostu. Nie wazny tu temat, rzecz, miejsce....Twoje pisanie o wszystkim i o niczym jest zwyczajnie dobre. Ja lubię to czytać. Bardzo lubię. Czy to o szparagach, beszamelu, kosmosie , gwiazdach czy czarnej dziurze, spódnicy, bluzce, czy to o kotach, psie, jeziorze czy lesie ...pisz. Po prostu.
    P.S. Zdjęcia tez są suuuper ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. O matko! Zdjęcia - wiadomo! ;) Dzięki mamo!

    OdpowiedzUsuń
  3. AAAAA tu Kąsek ale pysznosci!! zamawiam!!<3

    OdpowiedzUsuń